Zauroczeni Lwowem, który mieliśmy przyjemność zwiedzać w czerwcu, postanowiliśmy wrócić do niego zimą. Spółka, zamiast prezentów na dzień 6 grudnia, otrzymała od Świętego Mikołaja pobudkę o 3 nad ranem i bilet na samolot. A wspólnie spędzony przedświąteczny czas we Lwowie okazał się prezentem idealnym dla naszej rodziny i kto wie, może takie mikołajkowe wyjazdy staną się naszą bożonarodzeniową tradycją?

Jak dostać się do Lwowa?
Zniechęceni opowieściami o kolejkach na granicy polsko-ukraińskiej, wybraliśmy opcję przelotu samolotem. Lot z Krakowa czy z Katowic zajmuje ok. 40 minut, a bilet w promocji w dwie strony kosztuje 80 PLN. Jest to więc opcja tania i bardzo korzystna czasowo. Można jednak skusić się na jazdę samochodem albo też wybrać popularną opcję dojazdu do Medyki lub Przemyśla, a stamtąd dalej pociągiem lub marszrutami do stolicy obwodu lwowskiego.
Z lotniska, które zostało wybudowane na EURO 2012, można dojechać do centrum trolejbusem nr 9. Odjeżdża on spod terminala przylotów, a jego końcowym przystankiem jest Uniwersytet. Czas przejazdu to ok. 30 min. Stamtąd już tylko rzut beretem od lwowskiego rynku. Koszt biletu to jedyne 5 UAH (ok. 0,8 PLN) od osoby oraz 5 UAH za duży bagaż. Za taksówkę trzeba zapłacić ok. 100 UAH (16 PLN), ale zdarzają się i tacy przewoźnicy, którzy chcą za kurs do miasta 350 UAH (60 PLN).
Lwów w świątecznej szacie
O ile w Polsce przedświąteczne szaleństwo trwa już od 3 listopada, to we Lwowie — mimo 6 grudnia — nie odczuwało się nadmiernej ekscytacji związanej z nadchodzącymi świętami. Powód jest prosty: na Ukrainie Boże Narodzenie obchodzi się 2 tygodnie później niż w Polsce. Lwowianie więc dopiero przygotowują się na nadchodzący z dniem 13 grudnia pierwszy dzień jarmarku bożonarodzeniowego. Miasto dopiero kawałek po kawałku odsłaniało swoje świąteczne szaty, migoczące lampki, czerwone kokardki i kolorowe bombki. Wzdłuż Prospektu Swobody prowadzącego do Opery Lwowskiej oraz na Rynku rozstawiane były drewniane chatki, które tydzień później mają zająć kupcy i sprzedawać swoje świąteczne ozdoby i wyroby.
Nie oznacza to jednak, że nie było czym nacieszyć oczu. Wręcz przeciwnie! Sklepowe wystawy biją na głowę wszystko to, co można zobaczyć w Polsce. Są bardzo gustowne, przemyślane w każdym detalu i niejednokrotnie ruchome (możecie je zobaczyć na moim Facebooku). Są bardzo różnorodne! Ale to, co bardzo zwróciło moją uwagę to to, że nie ma w nich amerykańskich mikołajów z wielkim brzuchem, ubranych w przyciasny kubraczek, a w restauracjach i kawiarniach nie słyszałam „Last Christmas” ani razu! Częściej za to można zobaczyć wieńce, szopki z postaciami Maryi, Józefa i małego Jezusa, a także anioły. A to wszystko wykonane z masy solnej, uszyte lub wystrugane w drewnie.
Co robić z dziećmi we Lwowie w grudniu?
Grudzień nie jest najprzyjemniejszą porą roku na zwiedzanie, ale atrakcji na 3-dniowy wyjazd z pewnością nie zabraknie. Oto moje propozycje.
Juraszki
Nasz przedświąteczny czas we Lwowie rozpoczęliśmy od malowania juraszków. Juraszki to tradycyjna nazwa pierników, które sprzedawane były niegdyś na jarmarkach pod katedrą św. Jura. Dziś tradycję tę kultywuje sklep „Jurashka”. Już samo wejście do tego miejsca jest przeżyciem dla dzieci! Na kolorowych regałach w trzech salach piętrzą się pięknie zdobione pierniki. Nie są one zdobione tylko na świąteczną modłę. Można znaleźć wśród nich te w kształcie kanapek, jajek sadzonych, zwierząt, bohaterów, aparatów fotograficznych… Można by długo wymieniać.
Ale my szybko zakładamy kucharskie czapki i fartuchy i za 110 UAH (18 PLN) od osoby zasiadamy do okrągłego stołu, który lada moment stanie się naszą juraszkową pracownią. W tej cenie otrzymujemy 4 pierniki (3 małe i 1 duży) oraz bardzo słodki karmelowo-mleczny napój do picia. Można też wybrać opcję malowania jednego piernika (85 UAH) lub całego domku za 190 UAH. Jeszcze tylko szybki kurs instruktażowy jak owe juraszki dekorować i mamy zabawę na co najmniej godzinę. Na koniec prace pakowane są do ozdobnego pudełka i… własnoręcznie wykonane prezenty dla Dziadków pod choinkę jak znalazł!
Majsternia Karameli czyli Fabryka Cukierków
To kolejne miejsce (i witryna!), obok którego nie można przejść obojętnie. Lwowski warsztat karmelowy to nic innego jak wytwórnia cukierków, gdzie na długich stołach cukiernicy formują wielokolorowe lizaki i cukierki. Do ich wyprodukowania używają jedynie cukru, syropu cukrowego i ekstraktów owocowych. Jest to miejsce, do którego wracaliśmy co najmniej dwa razy dziennie. Nie tylko po to, aby przyjrzeć się pracy cukierników, ale przede wszystkim po to, aby oglądać bajecznie kolorową witrynę. Przedstawia ona bowiem lwowski ratusz oraz jeżdżący wokół niego cukierkowy tramwaj. Na warsztaty tworzenia lizaków można się umówić nawet z kilkugodzinny wyprzedzeniem i pod okiem mistrza wykonać własnoręczne lizaki. Koszt takich warsztatów to 100 UAH za zwykłego lizaka, a 150 UAH za lizaka w kształcie bohatera kreskówki.
Grand Cafe Leopolis
Tak wyjątkowej kawiarni trzeba w Polsce ze święcą szukać! Po pierwsze jest ona ulokowana w lwowskim ratuszu — trudno o lepszą lokalizację! Serwuje się tam przepyszne i niebywałej urody słodkości. Przygotowywane są one „na oczach klientów”, za wielką szybką, tak, aby mogli oni każdej chwili podejrzeć proces produkcji. Projekt wnętrza i dekoracje są niczym z filmu „Grand Budapest Hotel”; z pozoru nic do siebie nie pasuje, a jednak chcesz tam zostać na herbatę. W powietrzu unosi się aura austro-węgierskiego ducha, a całość tego szalonego projektu zamyka 700 fotografii rozwieszonych na ścianach. Prezentują one życie lwowian i rozwój miasta niedługo po tym, jak ludzie nauczyli się obsługiwać pierwsze aparaty fotograficzne. Najlepsze stoliki to te usytuowane na wysokich paraperach – wchodzi się do nich jak do powozu, przez małe drzwi. Urocze!
Specjalnością Grand Cafe Leopolis jest najwspanialsze i najświeższe ciasto „Leopolis”. Cały proces przygotowania tego uzależniającego deseru jest regulowany co do godziny! Od momentu wypełnienia warstw ciasta masą, deser musi czekać dokładnie 12 godzin, a następnie jest ono w sprzedaży przez nie więcej niż 12 godzin. Każde ciasto jest zarejestrowane w specjalnej księdze rejestru ciastek „Leopolis”, gdzie otrzymuje osobisty numer.
A ceny? – zapytacie.
„Leopolis” to wydatek warty wszystkich pieniędzy, ale kosztuje 90 UAH (14 PLN), do tego kawa „Leopolis” przygotowywana na wodzie różanej w tygielku na gorącym piasku za 35 UAH (6 PLN). Ceny 28. najwyższej jakości i świeżości ciast, ciasteczek i deserów wahają się od 46 UAH (7,50 PLN) do maksymalnie 72 UAH (12 PLN). 400 ml dzbanek herbaty to wydatek 38 UAH (6 PLN), a za najdroższą kawę trzeba zapłacić 48 UAH (8 PLN).
Muzeum Etnografii i Przemysłu Artystycznego
Powiedzmy sobie szczerze: to muzeum nie należy do najlepszych. Przyzwyczajeni do nowoczesnych i multimedialnych wystaw, gdzie dzieci mogą dotykać eksponatów i doświadczać, zderzamy się we Lwowie ze smutną rzeczywistością. Zamknięte w pięknym budynku, za wielkimi drzwiami Muzeum Etnografii i Przemysłu Artystycznego nie zaoferuje dzieciom spotkania ze sztuką, po jaką przychodzi się do muzeum w dzisiejszych czasach. Pierwsza zasada przekazywana w każdej z odwiedzanych sal była taka sama: „Proszę niczego nie dotykać”. Eksponaty są prezentowane w szklanych gablotach na czterech wysokościach. Małe główki mojej Spółki są w stanie obejrzeć zaledwie pierwszy poziom eksponatów; czwartego poziomu ustawionego na wysokości ok. 1,9 m nie jestem w stanie zobaczyć nawet ja. A szkoda, bo muzeum ma w swoich zbiorach i piękne XIX-wieczne francuskie zegary, miśnieńską porcelanę czy bogato zdobione meble. Nie jest to jednak miejsce przyjazne dzieciom. Brak szatni także nie ułatwia sprawy, zwłaszcza zimą.
Muzeum Przyrodnicze
Muzeum Przyrodnicze niegdyś stanowiło dumę Lwowa. Przez ostatnie 20 lat było ono w remoncie i w 2015 oddano zwiedzającym zaledwie dwie niewielkie salki. Pierwsza z nich poświęcona jest epoce lodowcowej. Najciekawszymi eksponatami są tam zarówno szkielet, jak i skóra czaszki mamuta.
Ze skórą wiąże się ciekawa historia! Odnalezione zostały one bowiem przez przypadek na początku XX wieku przez robotników z kopalni ozokerytu w Staruni. Myśleli oni, że natrafili na pozostałości wołu, uznali wiec znalezisko za małe ważne, poćwiartowali i wyrzucili. Ponieważ czaszka mamuta pokryta była skórą, ją jedynie zachowano, pocięto na kawałki i uszyto z niej buty. Dopiero po jakimś czasie ktoś zorientował się, że to wcale nie był wół! I kazano biedakom oddać buty!
W drugiej sali można natomiast obejrzeć ciekawą kolekcję motyli, owadów i chrząszczy. Nie brakuje w niej także życia zwierząt „pod ziemią”, ptaków, ryb czy ciekawostek o zwierzętach leśnych. Fascynujące dla nas okazało się odkrycie, jak niebywale duże worki policzkowe posiada chomik!
Spacery po Lwowie oraz Podwórko Zaginionych Zabawek
Nie byłoby wyjazdu bez zwykłego szwendania się po uliczkach i zakamarkach miasta. Chodzenie bez celu ma swoje uroki. W ten sposób trafiliśmy na pchli targ, gdzie można było kupić przedmioty, książki i zabawki sprzed wielu lat. Popatrzcie choćby na te lampki choinkowe!
Lwów to także nowoczesne murale na starych blokach i kamienicach. Warto ich poszukać.
Zaprowadziliśmy też Spółkę na Podwórko Zaginionych Zabawek. Powiem Wam w sekrecie, że to miejsce zimą jest jeszcze bardziej przygnębiające niż latem.
A na deser rzut okiem na lwowskie dachy.
Czy to wszystko?
Nie, na pewno nie! Warto odwiedzić Lwowską Manufakturę Czekolady gdzie można przyjrzeć się pracy cukierników, którzy pieczołowicie produkują i ozdabiają czekoladki. Można je także wykonać samemu, zapisując się na warsztaty.
Koniecznie trzeba wybrać się do Opery Lwowskiej, która w okresie przedświątecznym ma w swoim repertuarze „Dziadka do Orzechów”. Najtańszy bilet to koszt 7 PLN (na najwyższych balkonach), a bilety w dobrych miejscach można kupić za kwotę 250-350 UAH (40-60 PLN).
Kopalnia Kawy to także atrakcja dla maluchów. W podziemiach kawiarni stworzono kopalnię, w której rzekomo kopie się kawę, a wagoniki wywożą ją na powierzchnię. Kaski na głowę, latarki w dłoń i do kopalni! Moja Spółka była tam 4 razy w ciągu 3-dniowego wyjazdu!
Jest zima, musi być i lodowisko! Jest ono rozstawiane na lwowskim rynku już z początkiem grudnia. Na miejscu można wypożyczyć łyżwy, a sama jazda to koszt między 35 a 70 UAH w zależności od wieku łyżwiarza oraz posiadania (lub nie) sprzętu.

Co jeszcze? Nie wiem! Zostawiam sobie trochę niewiadomych na kolejną wizytę, bo tego że ona nastąpi, jestem pewna! Bo Lwów jest trochę jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz, co Ci się w nim przytrafi!
