Skip to content

Weselakowa i Spółka

O podróżach i czasie wolnym

  • Strona główna
  • Pakuj się!
    • Bośnia i Hercegowina
    • Chorwacja
    • Czechy
    • Hiszpania
    • Niemcy
    • Polska
    • Słowacja
    • Ukraina
    • USA
    • Włochy
  • Ogarniesz to!
    • Boże Narodzenie
    • Wielkanoc
    • Z dziećmi
    • Lato
    • Jesień
    • Przyjęcie
    • Pomysł na prezent
  • O mnie
  • Kontakt
Menu

Tam, gdzie Bona jeździła na osiołku – zamek w Nowym Wiśniczu

Posted on 2 czerwca 202019 października 2020 by Weselakowa

Dziś, gdy jedzie się do Nowego Wiśnicza, ma się wrażenie, że miejscowość ta i zamek stoją pośrodku niczego. Ale w XIV wieku nie była to byle jaka miejscowość. Położony nad rzeką Leksandrówką, w niedalekiej odległości od kopalni soli w Bochni i królewskiego Krakowa, Wiśnicz był ważnym punktem na szlaku handlowym z Węgrami. To tędy wędrowali kupcy i handlarze solą, suknem i ołowiem z Olkusza. Drogą, którą wjechaliśmy do zamku, wędrowały poczty królewskie do samego Jana Kmity i odwiedzającej zamek Bony, czy — później — Stanisława Lubomirskiego. Zamek w Nowym Wiśniczu przyjechaliśmy na własne oczy zobaczyć i my!

Za grubymi murami, za pięcioma basztami

Zamek — twierdza. Tak w skrócie można powiedzieć o wiśnickim zamku. Jego pięć baszt wznosi się dumnie na jednym ze wzgórz nad doliną rzeki Leksandrówki. Widać je z daleka! Czerwona dachówka połyskuje w wiosennym słońcu. Do pełni chwały i świetności brakuje jedynie trzepoczących na wietrze flag z herbem Szreniawy i Lubomirskich. Stromym podjazdem wtaczamy się na parking usytuowany pod murami zamku — są wysokie, grube i okalają zamek pięciokątnym pierścieniem, a każdy ich róg zakończony jest bastionem. Obce wojska nigdy nie dałyby im rady! Wiśnicza nigdy nikt nie zdobył, bo… nawet nie próbował!

Przez barokową bramę wjazdową w formie łuku tryumfalnego wchodzimy na rozległe podzamcze. Na pierwszy rzut oka rzuca się w oczy ogrom twierdzy, ale po chwili jej groźny wygląd łagodzi Kmitówka. To niska zabudowa kuchenna obficie obsadzona o tej porze roku makami. Jeszcze tylko bilety i przez ciężkie wrota wchodzimy do tej ponad 600-letniej posiadłości.

Odrobina Italii na Pogórzu Wiślickim

W promieniach wiosennego słońca zamkowy dziedziniec wygląda jak żywcem wyjęty ze słonecznej Italii. Choć z trzech stron otaczają go wysokie zamkowe mury i tylko jedna pierzeja wykończona jest trzykondygnacyjną loggią, to robi on wrażenie. Dziedziniec wykończony jest miodowym odcieniem farby, a jedna ze ślepych ścian ma namalowane iluzjonistyczne okna. Jego widok przywołuje w mej pamięci włoskie dziedzińce i posiadłości – przez chwilę poczułam się jak na wakacjach. Miłe to uczucie w dobie pandemii!

Przez dość zwykłą klatkę schodową, ale z pięknie zdobionym sklepieniem, wchodzimy wpierw na pierwsze, potem na drugie piętro zamku, mijając po drodze skromnie wyposażone komnaty. Zarówno na Spółce, jak i na mnie największe wrażenie robią olbrzymie, wielobarwne gobeliny wiszące na olbrzymich ścianach zamku. Ten największy ma — bagatela! — 735 x 320 cm i przedstawia „Królewskie łowy”. Nie jest to żaden zabytek, ale jego ogrom nie pozwala przejść koło niego obojętnie. Dzieciaki w ramach matematyki (tak, wciąż mamy zdalną szkołę) dostają za zadanie policzyć wszystkie zwierzęta na gobelinie. Poddają się przy sześćdziesięciu! Z góry przyglądamy się pięknie zdobionej kaplicy, z której puszczają do nas oko niebieskie cherubiny.

Wiśnicz to także kuchnia! To tutaj powstała pierwsza w Polsce książka kucharska! Stanisław Czerniecki, kuchmistrz na dworze Lubomirskich, wydał swoje przepisy w 1682 r. pod tytułem Compendium ferculorum czyli zebranie potraw. Ot, taka ciekawostka!

Bona, jej osiołek oraz pierwszy z trzech opiekunów

Zamek w Nowym Wiśniczu ma barwną historię. Musieliśmy do niej dotrzeć sami, gdyż w dobie pandemii przewodnicy — choć obecni podczas zwiedzania — nie udzielają żadnych informacji o zamku. A historię ten zamek ma bogatą!

Mówi się, że miał on trzech głównych opiekunów. Pierwszego, Piotra Kmitę herbu Szreniawa, który — będąc starostą sieradzkim, ruskim i krakowskim — rozpoczął w XIV wieku tworzenie klucza posiadłości ziemskich wokół Wiśnicza. Zamek był jego oczkiem w głowie i stworzył z niego ośrodek renesansowej kultury. Bywali tu zarówno poeci, jak i sama Bona. Mówi się, że urządzała sobie przejażdżki na osiołku na górnej galeryjce wieży. Krążą też legendy, jakoby Piotr Kmita podsłuchiwał w jednej z sal spowiedzi swej żony. Akustyka tej sali pozwala usłyszeć słowa wyszeptane przy przeciwległej ścianie. Może i miał ku temu powody — wszak umarł bezdzietnie. Potem zamek przez 40 lat był we władaniu rodziny Barzich, od których to posiadłość odkupili Lubomirscy.

Lubomirscy – drudzy opiekunowie

To za ich panowania — a zwłaszcza za czasów Stanisława Lubomirskiego — zamek przeżywał swój najwspanialszy okres. Wzbogaciwszy się na dzierżawie żup solnych, majątek inwestowali w wiśnicki zamek, zamieniając go w twierdzę. Miasteczko uzyskało także akt lokacyjny (Stary Wiśnicz leży obok, a zamek stał już w Nowym Wiśniczu). To wówczas zaczęto projektować komnaty, w okna wstawiać witraże, drzwi ubierać w marmurowe portale, przyjmować najznakomitszych gości i urządzać wystawne przyjęcia dla przedstawicieli elity ówczesnej Rzeczypospolitej. Niestety potop szwedzki zakończył złote lata tego miejsca. Lubomirscy oddali zamek wraz z klasztorem karmelitów bez walki, a Szwedzi cały majątek załadowali na 150 wozów i wywieźli. Gdzie? Któż to wie! Zamek niszczał, potem strawił go pożar, dobiła wojna i PRL.

Niespodziewana wizyta

Ostatnim opiekunem zamku — już po wojnie — został Alfred Majewski. Po II wojnie światowej, przyjechawszy z Lwowa, objął on posadę konserwatora na Wawelu. Podczas jednej z wiosennych przejażdżek dojechał do Nowego Wiśnicza i ujrzał zrujnowany zamek. Był to obraz nędzy i rozpaczy – zawalone dachy i stropy, rozsypane niczym puzzle mury. Postanowił oddać w jego odbudowę całą swą wiedzę, siłę i serce. To dzięki niemu oglądamy dziś zamek w tak świetnym stanie.

Co napisze historia?

O (swój?) majątek upomnieli się Lubomirscy, którzy walczą ze Skarbem Państwa o zamek w Nowym Wiśniczu. Mają w rękach twarde jak mury wiśnickiego zamku dokumenty — przedwojenny akt własności. Na drugiej szali leży państwo, które przez kilkadziesiąt lat łożyło na odbudowę i utrzymanie zamku. I choć tarnowski sąd w 2019 roku orzekł, że Lubomirskim zamek się nie należy, wnieśli oni o kasację wyroku. To dlatego sale są skromnie wyposażone — państwo nie chce więcej łożyć na ten piękny zabytek, gdyż jego przyszłość jest wciąż niepewna… Niemniej jednak warto tu przyjechać, gdyż można go mieć — tak jak my — w całości dla siebie. Byliśmy sami w wielkim zamku, na jego dziedzińcu i na podzamczu. Nareszcie czułam się jak Pani na włościach!

Weselakowa radzi

  • Zamek oferuje kilka trasy zwiedzania — każda z nich jest osobno płatna. Warto zapoznać się więc z ofertą zamku przed przyjazdem tutaj. Trochę szkoda, że w ramach jednego biletu nie można zobaczyć całego obiektu.
  • U podnóża zamku, nad brzegiem Leksandrówki oddano niedawno do użytku piękne tereny rekreacyjne — ścieżki spacerowe, leżaki, ławeczki — po zwiedzaniu warto się tam wybrać na piknik.
  • Jeśli komuś mało zwiedzania, to 8 kilometrów dalej, w Lipnicy Murowanej stoi kościółek św. Leonarda wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Warto!
  • Nowy Wiśnicz leży na Pogórzu Wiśnickim. Lekko pofalowany krajobraz oraz ciekawe w formie ostańce inspirowały samego Jana Matejkę. Jest tu sporo szlaków turystycznych, które czekają na odkrycie!

Masz ochotę na więcej wypraw z Weselakową i Spółką?

Kliknij poniżej w dowolnie wybrany baner, a przeniesiemy Cię w kolejne piękne miejsce!

Posted in Pakuj się!, PolskaTagged Alfred Majewski, baszta, baszty, blisko Krakowa, czerwona dachówka, dziedziniec, gobeliny, historia, iluzjonistyczne okna, Kmita, Kmitówka, Kraków, królewskie łowy, królowa Bona, książka kucharska, Leksandrówka, loggia, Lubomirscy, Lubomirski, maki, Małopolska, małopolskie, Nowy Wiśnicz, pod Krakowem, portale, potop szwedzki, szkak handlowy, twierdza, witraże, z dziećmi, zamek

Nawigacja wpisu

Dolina Gorcowego Potoku
Najlepiej wydane 2 złote w tym roku, czyli wystawa „Rośliny i zwierzęta”

Related Post

  • Miejsce Pamięci Muru Berlińskiego
  • Pomarańczowy samochód BMW 2002 TI w muzealnej scenografii Muzeum BMW w Monachium
  • kolaż zdjęć przedstawiających przyrodę Pieszo i na rowerze: Park Narodowy Podyji
  • Beskid Śląski: wędrówka na Kotarz
  • Pomieszczenie z dużymi wycinankami z kartonu prezentującymi dżunglę Na Tropie Tomka w Muzeum Śląskim
  • Na pierwszym planie, na polanie pełnej złotych suchych traw siedzi dwoje rowerzystów. W oddali jesienne góry i szczyt Skrzycznego z przekaźnikiem W Beskidzie Śląskim: szlak z Jaworza na Błatnią
  • Podróżnicze rozczarowania
  • Zielono-niebieski witraż prezentujący św. Floriana Pracownia i Muzeum Witrażu w Krakowie z dziećmi
  • Dolina Sąspowska ścieżka na polanie, po lewej stornie jesienne drzewa Dolina Sąspowska w Ojcowskim Parku Narodowym

2 thoughts on “Tam, gdzie Bona jeździła na osiołku – zamek w Nowym Wiśniczu”

  1. www.xmc.pl pisze:
    25 kwietnia 2022 o 21:05

    Z szacunkiem i podziwem ślędzę twego bloga, uważnie czytam wszystkie posty, to jest dobra i właściwa droga budować dydaktyczne „mosty”.

    Odpowiedz
    1. Weselakowa pisze:
      26 maja 2022 o 17:19

      Cieszę się na wieść o tak wiernym czytelniku / wiernej czytelniczce.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © weselakowaispolka.pl 2025 • Theme by OpenSumo
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie zgodnie z polityką prywatności i polityką ciasteczek. Polityka prywatności i polityka ciasteczekAkceptuję
https://weselakowaispolka.pl/polityka-prywatnosci-i-polityka-ciasteczek/

Kliknij poniżej po politykę prywatności i politykę ciasteczek

KLIKNIJ TUTAJ: Polityka prywatności i polityka ciasteczek
Necessary
Always Enabled
Kliknij po więcej na temat polityki prywatności i polityki ciasteczek
SAVE & ACCEPT